Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna
Myśli
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna -> Dział Natalki (Poezje)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:46, 06 Lip 2007    Temat postu:

Wydaje ci się droga ciężka? Masz uczucie, że Bóg zabiera ci wszystko, co z takim trudem zdobyłeś czy wywalczyłeś? Uwierz, większość odgrywa się w twoim myśleniu. To ono warunkuje, czy czujesz się dobrze czy źle. Ono decyduje, czy postrzegasz coś jako dobre czy złe, korzystne lub niekorzystne, pomocne lub szkodliwe. Myślenie określa nastroje. Myślenie warunkuje w dużym stopniu twój los, gdyż jest potężnym motorem twoich pragnień. Widzisz coś np., myślenie decyduje, że mogłoby ci się to przydać i już chciałbyś to posiąść. Myślenie rozstrzyga dlatego w dużym stopniu o twoim wewnętrznym spokoju bądź niepokoju. Obecnie większość ludzi nie może jednak wcale decydować między spokojem a niepokojem, gdyż zna tylko niepokój. Nie ma dla nich alternatywy. Nie mają wyboru. Jeśli pogrążasz się w niepokoju, określa on twoje życie coraz bardziej, aż jesteś mu całkiem poddany. Trwa to dopóty, dopóki nie dojdziesz do granic wytrzymałości i nie załamiesz się. Kiedy ciało jest całkowicie wyczerpane, również myślenie, które je do tej pory popędzało musi się poddać. Teraz, gdy nie możesz już uniknąć spokoju, bo jesteś np. przykuty przez chorobę do łóżka, nadchodzi chwila, by zastanowić się nad sobą. Ale tym razem nie jak dotychczas, akceptując wszystko co myślenie podsuwa, lecz pytając się, co na to mówi serce. Gdy wchodzisz w kontakt z własnym sercem, wszechogarniająca potęga myślenia zostaje od razu ograniczona. Poprzez serce odczuwasz być może po raz pierwszy dwie sprawy: że ciało nie może wytrzymać tępa nadawanego przez myślenie i że istnieje w tobie druga instancja, mianowicie serce, które prawdopodobnie jest zupełnie innego zdania. Rozstrzygającym dla ciebie jest wiedzieć, że myślenie może cię obdarzyć niebem lub piekłem na Ziemi. Niebo polega na zadowoleniu. Piekło przeciwnie, na bezradności, niezadowoleniu, nieszczęściu i cierpieniu. Zadowolenie jest wszystkim, czego człowiek potrzebuje i najlepszym gwarantem udanego związku małżeńskiego. Jeśli jesteś zadowolonym człowiekiem, będziesz znajdował mało wad w partnerze, a być może nie znajdziesz żadnej. Gdy nie widzisz żadnych wad, nie będzie cię kusiło, by krytykować. Jeśli nie krytykujesz, nie ma z czego powstać spór. Twój związek będzie wówczas określony przez spokój, zrozumienie i docenianie. Trzymaj swoje myślenie na wodzy. Bądź zawsze świadom, że myślenie to pierwszy stopień do działania i że błędne myślenie prowadzi do błędnego działania. Trzymać myślenie na wodzy oznacza dlatego również: zważaj na swoje pragnienia. Przyglądaj się im dokładnie. Pytaj siebie zawsze, czy są to pragnienia korzystne czy szkodliwe. Używaj siły myślenia do dokładnego rozważenia pragnień i skutków wynikających z ich spełnienia. Zawsze pamiętaj, że wielu, wielu ludzi skonfrontowanych z konsekwencjami spełnionych życzeń wykrzykiwało: "Ach, gdybym to wcześniej wiedział!". Używaj zatem zdolności myślenia, abyś szczególnie w odniesieniu do swojego związku, nigdy nie musiał tego zdania wypowiadać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:47, 06 Lip 2007    Temat postu:

Są jednak sytuacje, w których nic nie idzie tak, jak sobie życzysz lub wyobrażasz. Modlisz się, masz nawet kontakt ze swoją duszą, a mimo to nic się nie udaje. Jest to czas na modlitwę. Bóg jest nie tylko twoim wewnętrznym przewodnikiem, lecz również stałym towarzyszem. Bóg jest towarzyszem od początku twojego pobytu na Ziemi i leży Mu na sercu twoja pomyślność. Dlatego słucha on i wysłuchuje każdej modlitwy - jakkolwiek nie zawsze tak, jak byś tego pragnął. Bóg mianowicie rozważa, decyduje, czy spełnienie twojego życzenia jest w dłuższej perspektywie dla ciebie dobre, czy też ci szkodzi. Dla ilustracji jeden przykład. Pewien mężczyzna poznał młodą kobietę i zakochał się w niej. Odbierał ją jednak jako ostrożną, prawie nieprzychylną. Dlatego poprosił Boga o pomoc. Bóg pomógł mu jednak nie w ten sposób, w jaki sobie tego życzył, lecz zesłał mu sen, w którym zobaczył, jak będąc już jej mężem, ciągle się z nią kłócił. Mężczyzna zrozumiał sen, ale mimo to buntował się jeszcze jakiś czas przeciw Bogu. Później poprosił go jednak o wewnętrzny spokój i znalazł po pewnym czasie pasującą do siebie partnerkę. Być może uważasz ten przykład za niezwykły. Myślisz sobie: "ilu ludzi modli się i nie otrzymuje ani tego, co sobie życzą, ani jakiegokolwiek snu, który by im mógł pomóc!". Bóg jednak odpowiadam na wszystkie modlitwy. Każdy dostaje odpowiedź. Ćwicz się w pozytywnym myśleniu i bądź pewien, że Bóg usłyszał twoją modlitwę, ale nie mógł dla twojego dobra spełnić zawartego w niej życzenia. Bóg wybiera bowiem zawsze to, co jest dla ciebie lepsze. Spróbuj zbadać na czym owo lepsze polegało. Jeśli coś przebiega inaczej niż to sobie wyobrażałeś czy życzyłeś, przyjmij ten fakt jako szansę poznania czegoś nowego. I módl się dalej, bo modlenie się to najbardziej osobista rozmowa, jaką człowiek może prowadzić z Bogiem. Odzwyczaj się od wymagania, aby ludzie spełnili twoje życzenia, lecz proś Boga o pomoc, o prowadzenie, o danie ci tego, czego potrzebujesz. Niektórzy ludzie nie modlą się, bo są zbyt dumni. Ich filozofia jest nikogo o nic nie prosić. Nie zajdą oni zbyt daleko, gdyż duma stanie się prędzej czy później ich pułapką. Inni sądzą, że nie wolno im niepokoić Boga. Chociaż ich troska o Boga jest bardzo miła, to takie nastawienie jest błędne, szczególnie gdy chodzi o coś ważnego. W tym miejscu należy wprowadzić wyraźne rozróżnienie, aby nie ulec nieporozumieniu. Kiedy prosisz Boga o każdy drobiazg, bo nie chce ci się wysilać, popełniasz błąd, gdyż Bóg nie jest twoim pomocnikiem. Powinieneś się do niego zwracać, jeśli nie możesz posunąć się naprzód o własnych siłach. Nie znaczy to oczywiście, że nie możesz Go o wszystko pytać i wszystkiego z nim omawiać. Istnieje też możliwość, że ktoś prosi Boga o wszystko i Bóg się z tego bardzo cieszy. Jest tak wtedy, gdy ktoś uważa Boga za swojego największego przyjaciela i dlatego wszystko z nim omawia. Ma się rozumieć, że Bóg mu na różne sposoby odpowiada i towarzyszy. Dobry przyjaciel nie zachowuje się inaczej. A zatem: módl się, proś i zbliżaj się coraz bardziej do Boga. Jeśli jednak, mimo najszczerszych chęci nie przychodzi ci nic do głowy, o co mógłbyś go prosić, wypowiadaj następujące modlitwy:

Rano:

Ukochany Panie, narodziłem się ponownie z łona snu. Jestem gotowy wypełniać codzienne obowiązki i składam wszystko u twoich stóp. Niechaj twoja obecność będzie mi zawsze świadoma. Pomóż mi, aby moje myśli, słowa i czyny były czyste i święte. Pomóż mi, abym nie sprawił innym bólu i sam stał się nieczuły na ból. Ukaż mi drogę na dzisiejszy dzień i pomóż mi nią iść. Amen.

Wieczorem:

Ukochany Panie, obowiązki tego dnia minęły. Niosłeś za mnie ich ciężar. To Ty sprawiłeś, że chodziłem, myślałem, mówiłem i działałem. Składam więc moje wszystkie myśli, słowa i czyny u twoich stóp. Moje zadanie jest wykonane. Przyjmij mnie, przychodzę z powrotem do Ciebie. Amen

Pożywienie i czyny ofiaruj Bogu wraz modlitwą:

Panie, ofiarowuję Ci moje jedzenie (płciowość, rozmowę, pracę itp.). Ty, Panie, jesteś tym ofiarowanym, Ty, Panie, jesteś ofiarującym. Ofiarowane jest przez Ciebie, dla Świętego Ognia, którym Ty jesteś, Panie. Tylko ten osiąga Ciebie, Panie, kto we wszystkim jest jednym z Tobą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:47, 06 Lip 2007    Temat postu:

Bóg, którego w sobie odnajdujesz, i z którym utrzymujesz kontakt, obdarowuje cię jeszcze czymś nieocenienie ważnym: gdy odkrywasz w sobie Boga, odkrywasz jednocześnie swoją prawdziwą jaźń-duszę. Wszystkie wyobrażenia, które stworzyłeś sobie na poszczególnych etapach rozwoju, są przemijające. Nie jesteś swoim ciałem. Zmienia się ono ciągle w procesie starzenia. Nie jesteś też swoim "Ja", tak chwiejnym i niepewnym. Nie jesteś swoim myśleniem wprowadzającym ciągle od nowa niepokój w twe życie. Nie jesteś tym wszystkim, lecz masz to wszystko, aby ci służyło w poszukiwaniu twojej prawdziwej jaźni i w uświadomieniu jej sobie. Owa jaźń, ta niezmienna istota, to ty. Cała reszta stanowi tylko narzędzia. Poprzez codzienny dialog z Bogiem odkrywasz swoją jaźń, swoje prawdziwe przeznaczenie. Im bardziej odkrywasz jaźń, czyli uwalniasz się od tego wszystkiego, co pokrywało jej blask, im więcej dajesz jej miejsca, aby się w tobie rozwijała, tym więcej nabywasz poczucia własnej wartości. Prawdę tę rozpoznali naturalnie również terapeuci i dlatego oferują treningi poczucia własnej wartości, nierzadko całkiem niezłe. Jednakże zajmują się oni symptomami choroby, a nie jej źródłami. Również tutaj istnieje prosta formuła: kto nie ma kontaktu ze swoją jaźnią, nie może rozwinąć prawdziwego poczucia własnej wartości. Może on robić wrażenie pewnego siebie. Przy pierwszym cięższym egzaminie okaże się jednak, że więcej tu szminki niż skóry i że, jak to dla szminki typowe, w kontakcie z wodą, w zetknięciu z rzeczywistością i jej sprawdzianami zaczyna się rozmazywać. Jak ktoś może być pewny siebie, jeśli nie jest pewien czym jest jego dusza? Dopiero gdy wszedłeś w niewątpliwy kontakt ze swoją jaźnią, zdobywasz poczucie własnej wartości, które jest w stanie wytrzymać również cięższe sprawdziany. Podnosisz w tym miejscu zastrzeżenie, że znasz ludzi nie wyznających jakiejkolwiek wiary, a sprawiających wrażenie bardzo pewnych siebie. Należy jednak zadać sobie pytanie czy są oni faktycznie pewni siebie, tzn. czy ich wewnętrzna siła pochodzi z jaźni opierającej się o zasadę bytu, czy też z osiągnięć opierających się o zasadę posiadania. Wielu ludzi buduje mianowicie swoją pewność siebie na poczuciu bycia kimś ważnym, bo osiągnęli to czy tamto. Takie poczucie własnej wartości jest jednak bardzo kruche. Po pierwsze, czyni cię zależnym od świata i jego ciągłych zmian, a po drugie, uzależnia cię od sukcesu. Gdy brakuje sukcesów, własna wartość topnieje jak śnieg na słońcu. Dlatego pamiętaj: nie buduj poczucia własnej wartości na osiągnięciach. Osiągnięcia rozdymają tylko ego, zamiast doprowadzić cię do kontaktu z własną jaźnią. Prawdziwe poczucie własnej wartości wyrastające z łączności z jaźnią jest niewzruszone. Nie buduje ono na sukcesach, lecz przeciwnie, odznacza się właśnie całkowitą niezależnością od porażki bądź sukcesu. W ten sposób dochodzimy do decydującego stwierdzenia, któremu początkowo nie będziesz w stanie uwierzyć, chociaż zawiera ono całą prawdę: kto osiągnął takie poczucie własnej wartości, tego życie jest zawsze pozytywne i błogosławione. Błogosławieństwo wyraża się m. in. w tym, że nie przeciążasz nikogo wymaganiami sprowadzającymi się do zewnętrznego potwierdzenia twojej wartości. Dlaczego miałbyś swoją powagę zwiększać poprzez innych, skoro jesteś z siebie całkowicie zadowolony i osadzony w sobie? Co miałoby ci przeszkodzić w odnoszeniu się z serdecznością do bliskich? Kto nie ma swojego środka w sobie, przenosi go na innych ludzi i siłą rzeczy tylko wymaga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:47, 06 Lip 2007    Temat postu:

Normalna dzisiaj droga większości ludzi do małżeństwa to próbowanie. Wielu odwraca o tyle naturalną kolej rzeczy, że najpierw ma dziecko, a dopiero potem się żeni, czy też najpierw ze sobą śpi, potem się poznaje. Ta metoda nie jest najszczęśliwsza, bo wskaźnik rozwodów mówi sam za siebie. Najlepszym przygotowaniem do szczęśliwego związku nie jest mianowicie mnożenie doświadczeń z wieloma różnymi ludźmi, lecz czystość. W uszach wielu ludzi brzmi to jak uderzenie w kocioł. Kojarzą oni bowiem od razu czystość z cofnięciem się do średniowiecza. Średniowiecze, Renesans czy epoka kamienna nie różnią się szczególnie pod tym względem. Decydujące jest jedynie to, jaką formę współżycia mężczyzna i kobieta muszą wybrać, aby osiągnąć trwałe szczęście. Wypróbowywanie nie jest z pewnością tak dobre, by rościć sobie pretensje do najlepszej metody. "Dlaczego?", pytasz. To proste, bo ludzie nie powinni stanowić obiektów doświadczalnych (zwierzęta zresztą również nie). Wszyscy są cząstkami cudownego Stworzenia i powinni być traktowani z odpowiednim szacunkiem. W związku obliczonym tylko na pewien czas, brakuje tego wzajemnego szacunku. Jeśli ktoś żyje z partnerem zakładając, że związek ten nie jest na stałe, lecz tylko na pewien czas i na próbę, nie będzie go szanował. Szacunek dla kogoś czy czegoś nie stanowi dzisiaj szczególnej wartości. Można by ogólnie powiedzieć, że nie szanujecie ani Boga, ani jego Stworzenia, lecz bierzecie sobie to co się wam uda i nie zastanawiacie się zbytnio nad konsekwencjami. Podobnie zachowujecie się w związkach. Bierzecie sobie tyle, ile możecie dostać, rozdzielacie się gdy coś wam nie pasuje i ani nie szanujecie siebie, ani partnera. Czystość to najlepsze przygotowanie do dobrego związku. Dzięki niej masz czas i możliwość skoncentrowania się na sobie i znalezienia coraz pełniejszej odpowiedzi na pytanie kim jesteś, czego potrzebujesz i kto najlepiej do ciebie pasuje. Przez czystość powiązaną z takimi praktykami duchowymi, jak medytacja i modlitwa rozwijasz taką moc wewnętrzną jakiej nigdy nie znajdziesz, jeśli zbyt wcześnie wchodzisz w związek, który potem się rozpada. Gdy żyjesz w czystości zanim wejdziesz w związek, stwarzasz sobie możliwość szukania siebie jako mężczyzna czy jako kobieta i coraz pełniejszego odnajdywania. Poprzez czystość otrzymujesz okazję bawienia się swoimi uzdolnieniami (ale nie uwodzenia!), marzenia, fantazjowania, nie będąc od razu wystawionym na próbę, czy skonfrontowanym z konsekwencjami własnego działania, jak to ma miejsce w związku. Tego właśnie brakuje dzisiejszej młodzieży. Wskutek wchodzenia w zbyt wiele związków, do tego jeszcze połączonych ze współżyciem płciowym, jest ona stawiana wobec konsekwencji, z którymi nie może sobie jeszcze poradzić. A co robi człowiek, który czuje się przeciążony? Albo ucieka, albo zamyka oczy i cierpi pod ową presją. Nie ma wtedy już miejsca na czułość, na coś sprawiającego radość, jedynego w swoim rodzaju. Wszystko jest znane, wszystko wypróbowane, a rozczarowanie i otrzeźwienie wszechobecne. Oto problemy będące przyczyną cierpienia wielu ludzi. Albo czują się przeciążeni wymogami sytuacji, w jakiej się znajdują, albo mają do czynienia z partnerem, który czuje się przeciążony, albo ma miejsce i jedno, i drugie. Jeśli nie chcesz popaść w ten zaklęty krąg rozczarowania, przeciążenia, ucieczki i kolejnych prób, żyj w czystości i daj sobie czas na wzrastanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:48, 06 Lip 2007    Temat postu:

Czystość ma za cel doprowadzić do jednego, jedynego związku i współżycia płciowego z jednym tylko partnerem. Oto czystość, która wypełni cię siłą, da ci głębię przeżycia i pobłogosławi twojemu związkowi. Może ona dlatego to sprawić, gdyż jedynie w tej formie umożliwia rzeczywistą intymność. Im więcej ludzi dzieliło płciowość z tobą, tym bardziej podzielona jest twoja intymność. Serce i płciowość są tylko dwuosobową sofą, a nie łąką do harcowania. Dlatego jedynie dwoje ludzi ma na niej miejsce, gdy ich serca i płciowość się zjednoczyły. Jeśli dzielisz serce i płciowość tylko z jednym człowiekiem, nie musisz na nikogo innego mieć względów, niczego wyjaśniać, niczego się obawiać, nic dzielić. Nic ci nie przypomina czegoś już przeżytego, nic cię nie wyobcuje, bo wydaje ci się powtórzeniem. Podobnie będzie też z twoim partnerem. Będziecie chronieni przed brakiem taktu, nieprzyjemnymi przypadkami, wspólnymi przyjaciółmi i znajomymi z poprzedniego związku. Wielu sądzi dzisiaj, że nie ma to dla nich znaczenia. Po pierwsze, myślą tak, gdyż nie znają (już) siły prawdziwej, jednorazowej intymności. Po drugie, rzadko spotyka się dzisiaj dwoje ludzi, dla których ich związek jest pierwszym i jedynym. Po trzecie, są oni do tego stopnia poddani wpływowi ducha czasu i jego ideologii, że w ogóle nie dostrzegają, gdzie się zamykają, albo już są zamknięci, gdzie unikają prawdziwej bliskości, gdzie unikają związku. Ponadto takt i subtelne uczucia nie stanowią obecnie zbyt szeroko rozpowszechnionych wartości. Po czwarte, niektórzy nie szukają już wcale autentycznej bliskości i intymności. Są do tego stopnia zranieni i rozczarowani, iż w gruncie rzeczy nie dopuszczają nikogo blisko do siebie. Urazy z poprzednich związków są jednym z głównych powodów trudności, jakie wielu ludzi obecnie przeżywa ze swoimi partnerami. Jeśli natomiast dwoje ludzi żyje w czystości przed wejściem w związek i świadomie podejmie decyzję o wspólnym życiu, gdy następnie trzyma się razem w dobrych i złych czasach, wówczas powstaje intymność wypełniająca ich związek nieosiągalną inaczej intensywnością. Dlatego jest to idealna forma nawiązania oraz kontynuowania związku przez mężczyznę i kobietę. Każda inna to tylko jej mizerna kopia, przynosząca mniejsze lub większe niezadowolenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:49, 10 Lip 2007    Temat postu:

W partnerstwie, wyłania się sama z siebie myśl o wierności. Ponadto zbytecznym staje się pytanie, czy wierność jest ważna bądź konieczna. Boski porządek głosi: miej w swoim życiu jednego partnera i bądź mu wierny na wszystkich trzech płaszczyznach: umysłowej, duchowej i cielesnej. Oto jedyna droga do szczęścia w małżeństwie. Nie oznacza to jednak, że po stracie partnera ludzie nie mogą się ponownie żenić, jeśli sobie tego życzą. Całkiem przeciwnie, niektórych należy zachęcać do tego, gdyż bycie samemu jest dla wielu trudne do zniesienia i może nawet szkodzić. Jednak, pierwszy związek posiada wszystkie możliwości, które późniejszy musi sobie dopiero z trudem wypracować

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:49, 10 Lip 2007    Temat postu:

Większość ludzi wybiera sobie partnera życiowego w okresie między 20 a 30 rokiem życia. W tym wieku dusza jeszcze plastyczna i podatna na przyjmowanie nowego. Doświadczenia robione wtedy zapadają bardzo głęboko, mogą utrwalić się na całe życie i warunkować zachowania człowieka. Każdy późniejszy związek będzie musiał żyć z tymi wspomnieniami i obrazami. Może to być bardzo owocne dla przyspieszonego dojrzewania obojga partnerów. Innym efektem bywa jednak pewien dystans odczuwany jako obcość. Za jego przyczyną stare obrazy, opromienione nowym blaskiem dzięki dystansowi czasowemu, mogą uzyskać jeszcze większe znaczenie. W tym miejscu wyłania się naturalnie kwestia wierności. Na przykład, jak bardzo i jak długo wolno jednemu z partnerów w nowym związku opłakiwać poprzednie małżeństwo? Jak dalece jest to pomocne, a od jakiego momentu służy mu do niepełnego angażowania się w nową sytuację? Dzisiejsza otwartość zdziałała tu wiele pozytywnego. Partnerzy rozmawiają obecnie szczerzej o swoich odczuciach, problemach i słabościach. Jest to bardzo ważne, gdyż stwarza bliskość, która powstaje zawsze dzięki intensywnej, osobistej wymianie. Owa otwartość dociera jednak do swojej granicy, gdy ten kto się zwierza czyni to na koszt słuchacza. Przykład. Pewien mężczyzna ożenił się z kobietą, która straciła męża w wypadku samochodowym. Jej obecny partner kochał ją już od dawna. Dla niej stał się jednak dopiero wtedy interesujący, gdy pogrążona w smutku po stracie męża poszukiwała w kimś oparcia. Już sama jej postawa była błędna. Kobieta owa wewnętrznie w ogóle nie rozstała się jeszcze z pierwszym mężem, kiedy już zaczęła się orientować na następnego. W ten sposób złamała wierność w stosunku do obydwu. Odnośnie pierwszego, bo zwróciła się ku drugiemu, gdy go jeszcze opłakiwała. Odnośnie drugiego, bo zaangażowała się w nowy związek, chociaż wewnętrznie była jeszcze przywiązana do pierwszego. Innymi słowy: wykorzystała drugiego, aby zapomnieć o pierwszym. Popełniła zatem duży błąd, ponieważ drugi partner nie został wybrany ze względu na niego samego, lecz jako środek do celu. Pierwszy mąż był niemal stale obecny w nowym związku. Nie było to jednak jego miejsce, gdyż nie jest celem małżeństwa być jednocześnie z dwoma mężczyznami. Zamiast wchodzić w nowy związek, kobieta owa powinna poszukać pocieszenia gdzie indziej: u przyjaciół, rodziny, terapeuty czy kapłana. Jej obowiązkiem było definitywne zakończenie pierwszego związku i dopiero wtedy rozpoczynanie nowego. Ponieważ tego nie zrobiła, naraziła się na kolejny błąd; ciągle od nowa, w sposób otwarty bądź zakamuflowany, opowiadała jak trudno jej przychodzi zapomnienie pierwszego męża. Ponieważ obecny mąż ją kochał, a pod pojęciem miłości rozumiał konieczność znoszenia wszystkiego, dlatego cierpliwie jej wysłuchiwał. Trwało to jakiś czas, potem znalazł sobie przyjaciółkę i odszedł od swojej żony. Co chciał przez to powiedzieć? Że niewiele się od niej różnił. Ożenił się z nią, chociaż wewnętrznie nie była jeszcze w ogóle wolna a zatem gotowa do nowego małżeństwa. Wysłuchiwał jej skarg, zamiast dać do zrozumienia, że na dłuższą metę jest z pewnością fałszywym adresatem, a w końcu postąpił podobnie jak ona i rozpoczął nowy związek, zamiast wyjaśnić do końca pierwszy. W ten sposób wszystkie swoje problemy zabrał ze sobą do nowego związku. Odszedł od jednej kobiety do innej, nie uświadamiając sobie czego się miał nauczyć, co powinien był dać żonie, żeby mogła ona uwolnić się od pierwszego małżeństwa. Zamiast tego opuścił ją dla innej, czyli zostawił ją z pustymi rękami. Kobieta owa straciła więc w tragiczny sposób dwóch mężów. Pierwszego przez wypadek samochodowy, drugiego przez wypadek "komunikacyjny". Po takim urazie pozostała sama i dała sobie czas na zagojenie ran. Potem wyszła po raz trzeci za mąż i była w tym związku szczęśliwa. Kobieta ta potwierdziła swoim losem kosmiczne prawo głoszące, że człowiekowi nie uda się uniknąć odrobienia "zadań domowych". Jeśli musisz się czegoś nauczyć, nie da ci się tego obejść. Prędzej czy później okoliczności ułożą się w taki sposób, że zostaniesz zmuszony do zajęcia się tym, czego masz się nauczyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:50, 10 Lip 2007    Temat postu:

Uczyć się tego, czego się uczyć musisz to jeden z celów wierności w stosunku do siebie samego. Świat jest tak urządzony, że zawsze otrzymuje lekcję, które najlepiej służą twojemu samopoznaniu. Przyjęcie tych lekcji i wyciągnięcie z nich osobistych wniosków jest aktem wierności sobie samemu. Owa stopniowo rozbudowana wierność jest nie tylko decydująca dla twojego rozwoju, lecz również stanowi podstawę wierności w stosunku do innych. Liczni ludzie nie są wierni partnerowi, ponieważ nie potrafią być wierni samemu sobie. Niedostatek wierności sobie samemu wyraża się w braku poczucia własnej wartości. Wielu dopuszczających się zdrady małżeńskiej czyni tak dlatego, że liczy, iż w innym związku otrzyma to, czego im najbardziej brakuje: uczucia że są "kimś" i są przez partnera pożądani. Zwiększanie poczucia własnej wartości w ten sposób jest jednak największym błędem. Zakończenie wielu takich przygód obfituje w liczne urazy, łzy i nierzadko jeszcze większe niedowartościowanie. Ten niedostatek poczucia własnej wartości to dzisiaj poważny i coraz bardziej powszechny problem. Widzimy go wyraźnie w polityce. Iluż ministrów i premierów ma afery, kochanki, odchodzi od żon by żyć z innymi kobietami. Jest przy tym interesujące, że podobnie niewiernie traktują sprawy swoich wyborców. Jak mogłoby zresztą być inaczej - są oni przecież w pierwszym rzędzie zorientowani na realizację własnych interesów bądź na swój ponowny wybór. Reszta się nie liczy. Czy realizują oni jednak rzeczywiście własne interesy? Oczywiście że nie, bo znają je w podobnie niewielkim stopniu jak samych siebie. Dlatego błądzą, popełniają jeden błąd po drugim i są na koniec zupełnie zaskoczeni, gdy spotyka ich konsekwencja własnych działań, tzn. gdy zhańbieni muszą opuścić swoje stanowisko. Właśnie w przypadku polityków uwidacznia się rozumienie wierności. Wierność jest niepodzielna. Człowiek nie może zdradzać żony a zarazem być wierny na płaszczyźnie zawodowej. Żeby móc być niewiernym żonie, musi pewne aspekty wierności samemu sobie zaniedbać albo ich w ogóle nie rozwinąć. Do tego dochodzi fakt, że niewierność (prawie) zawsze wiąże się z kłamstwami. Istnieje ich niezliczona ilość jak np. "długie posiedzenie", "kolacja z partnerami w interesach", "piwko z kolegami z pracy" itd. Kto okłamuje innych, okłamuje samego siebie, bo jego prawdziwa jaźń poszukuje prawdy i jasności, które są jej wyznacznikami. Kiedy kłamiesz, wmawiasz sobie często, że w danej sytuacji jest to usprawiedliwione. Okłamujesz sam siebie, bo nie zastanawiasz się, dlaczego kłamstwo ma być w tej sytuacji dobre, ani jaką przysługę oddaje kłamstwo tobie. Gdybyś był szczery, musiałbyś przyznać, że zdradzasz zarówno żonę jak i kochankę, bo okłamujesz sam siebie, wmawiasz coś sobie i nie jesteś wierny samemu sobie. Kto jednak nie jest wierny sobie, nie może być szczęśliwy - ani ze sobą samym, ani z innymi. Oznacza to: kto oszukuje innych, oszukuje sam siebie a zatem i własne szczęście. Tak jest zawsze i jeśli spojrzysz na siebie szeroko otwartymi oczami, będziesz to mógł zawsze potwierdzić. Dlaczego przykład z politykami (mężczyznami), ponieważ mężczyźni mają większe problemy z wiernością niż kobiety. Owszem, jest dzisiaj wiele niewiernych kobiet. Mimo to jest to bardziej męski problem niż kobiecy. Jego występowanie również wśród kobiet wynika z panującego obecnie męskiego ducha czasu. Mężczyźni mają większe trudności z wiernością niż kobiety, bo są tak bardzo zorientowani seksualnie. W swojej najgłębszej istocie mężczyzna ciągle goni za jakimiś doznaniami seksualnymi, najlepiej z różnymi kobietami. Po ich doświadczeniu w dalszym ciągu nie jest jednak zadowolony. Dlatego duchowa orientacja jest dla mężczyzn nie tylko ważna, lecz decydująca. Mężczyźni powinni nieustannie mieć na ustach imię Boga. Oczywiście nie powinni go tak po prostu mruczeć, lecz być zorientowani na Boga. Mężczyzna nie dlatego bowiem posiada tak silny popęd seksualny, aby niezliczonym kobietom najpierw robić nadzieję a potem je rozczarować, lecz żeby go wykorzystywać dla zbliżenia do Boga, a potem poprzez Boga uszczęśliwiać świat. Wierność mężczyzny w stosunku do Boga, siebie samego i do żony powinna zaowocować kierowaną ideałami aktywnością w świecie. Celem mężczyzny, tzn. celem jego wierności do siebie jest takie oddziaływanie na świat, by uczynić go lepszym. Jeśli w ten sposób jest siebie wierny, jego dzieło zostanie z pewnością nagrodzone szczęściem i zadowoleniem.
Nie wierzycie w to wszystko, ponieważ wierzycie tylko w rzeczy materialne. Modlicie się do złotego cielca i sądzicie, że jest to najlepsze lekarstwo na wasze niezliczone dolegliwości i choroby. Dlatego uganiacie się za tym rzekomym lekarstwem wszelkimi sposobami, nie stroniąc nawet od kłamstwa i oszustwa. Nagrabiwszy jednak w końcu wystarczająco dużo pieniędzy stwierdzicie, że nie staliście się szczęśliwsi, raczej przeciwnie. W tym kontekście jest warte zastanowienia, że mimo tych wszystkich negatywnych doświadczeń kurczowo trzymacie się waszego mitu: "pieniądze przynoszą szczęście". Dlatego porzuć niewierność w stosunku do siebie. Przyznaj się, że jesteś nieszczęśliwy aż do najdalszego zakątka duszy. Spójrz tej prawdzie w oczy i uczyń tym samym decydujący krok, który poprowadzi cię ku wierności sobie samemu. Jak długo świat znajduje się w takim strasznym stanie, mężczyźni muszą się zastanowić co czynią bądź czego unikają, jak traktują odpowiedzialność, którą ponoszą wobec kobiet, dzieci, wspólnoty, swojego kraju.
A kobiety? Jak wygląda ich wierność mężom. Czy są świadome zadania, które wzięły na siebie poprzez wychowanie dzieci? Czy są temu zadaniu wierne? Czy zdają sobie w ogóle sprawę, że wychowując dzieci kształtują społeczeństwo jutra? Decydujące jest także, by kobiety nie były niewierne mężom wskutek zorientowania wyłącznie na dzieci. Są kobiety okazujące skrajną niewierność mężowi, gdyż po pojawieniu się dzieci nie gra on już w ich życiu żadnej roli. Taka postawa prowadzi szybko najpierw do końca małżeństwa, a potem do rozbicia rodziny. Dlatego żona powinna zawsze się zastanawiać, czy przyznaje mężowi należne mu miejsce w rodzinie: czy go kocha i szanuje tak jak sama chciałaby być kochaną i szanowaną. Nie oznacza to, że kobieta nie powinna bronić dzieci przed niesprawiedliwym ojcem. Musi jednak przy tym być pewna, że nie zarzuca mu niesprawiedliwości, którą sama wobec niego manifestuje. Ponadto kobieta powinna się zastanowić, czy jest również o tyle wierna sobie samej, że postrzega i doświadcza Boga jako swojego towarzysza i wie, że tylko taki stosunek do Boga daje jej szansę rozwinięcia i zachowania delikatności. Wierność między partnerami to tylko cząstka wierności, o którą chodzi w kształtowaniu społeczeństwa. Jednakże w wierności męża i żony uwydatnia się najlepiej jak dalece oboje partnerzy rozwinęli wierność sobie samemu, Bogu i światu, w którym żyją. Mężczyźni i kobiety nie są już dzisiaj sobie wierni, bo nie są nikomu wierni. Politycy, uczeni, biznesmeni, prawnicy - wszyscy myślą przede wszystkim, by nie powiedzieć wyłącznie o swoich interesach. Dla innych nie ma już miejsca. Niezłomna wierność stała się martwym pojęciem. Gdy jednak wierność przestaje być niezłomna, rozpadają się najpierw małżeństwa a potem społeczeństwo. Wierność między mężem i żoną jest dlatego decydująca, gdyż kosmiczna reguła brzmi: jeden Bóg, jeden partner, jedna rodzina, jedno społeczeństwo. Przestrzegaj zatem wierność partnerowi zawsze jako oznakę wierności sobie samemu i wierności swojej jaźni. Odróżnianie tych dwóch wierności byłoby w istocie sztucznym zabiegiem. Istniej tylko jedna wierność i jest ona niepodzielna. Dokładnie tak samo jak niepodzielnym jesteś ty sam. Jeden Bóg. Jeden człowiek. Jeden partner. Jedna wspólnota. Jeden świat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:50, 10 Lip 2007    Temat postu:

Na temat samej czystości należy jeszcze powiedzieć, że istnieje jej wiele różnych form. Istnieje czystość wynikająca z braku okazji albo z lęku przed odpowiednią okazją. W gruncie rzeczy nie jest to czystość, lecz stan przymusowy, który jest natychmiast zmieniany, gdy nadarzy się bardziej sprzyjająca sytuacja. Następnie istnieje czystość wybierana na skutek rozczarowania na przykład po przeżyciu, czasami wielokrotnym, rozpadu związku. Jest to ważny krok wyrastający ze zrozumienia, że czystość stanowi najlepszą przesłankę dla związku. Również ten rodzaju czystości nie wchodzi w grę. Chodzi raczej o wstrzemięźliwość wypływającą z wolnej decyzji, zanim w ogóle wejdzie się w związek. W ten sposób można lepiej poznać siebie i dopiero dojrzeć do partnerstwa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:50, 10 Lip 2007    Temat postu:

Jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech twoich wypowiedzi jest to, że ciągle mówisz o "przypadkach". Te zakładane przez ciebie przypadki nie istnieją. Wszystkie one są w istocie Boskimi zrządzeniami, które Pan mimochodem tak kształtuje, że może się za nimi ukryć. Nie stwarza On stając zaraz obok w oczekiwaniu na wyrazy uznania bądź aplauz. Pan nie jest kiepskim artystą, lecz dobrym ojcem, który w naturalny sposób troszczy się o swoje dzieci i nie czyni z tego powodu do dumy. Cały świat jest określany przez tak zwany przypadek. Wszystko wydaje się przypadkowe, ale mimo to zdarzenia dzieją się według doskonałego planu. Posiadasz wolną wolę, a jednak Pan tak wszystko urządza, że nie giniesz i tworzysz te doświadczenia, które tworzyć musisz, aby nauczyć się tego, co jest ważne dla twojego rozwoju, a ponadto żeby wszystko wydawało ci się "przypadkowe". Gdy zatem "przypadkowo" spotkasz kogoś, kto ma znaczenie dla twojego życia, skreśl słowo "przypadkowo" i zastąp je przez "zrządzenie". Bóg urządza wszystko tak, byś spotkał swojego partnera duchowego. Okoliczności, obyczaje, wszelkie zewnętrzne warunki mogą się całkowicie zmienić, a jednak spotkasz swoją bliźniaczą duszę i będziesz prowadził z nią takie życie, jakie sobie stworzysz. Dlatego jest zupełnie drugorzędne jakie obyczaje aktualnie panują. Załóżmy, że twój partner jest wybierany przez rodziców, albo, jak w przypadku domów książęcych czy królewskich, w grę wchodzą interesy dynastyczne. W każdym wypadku otrzymasz partnera do ciebie należącego. Jeśli zbudowałeś pozytywny stosunek do swojego duchowego partnera, żadne zewnętrzne okoliczności nie mogą przeszkodzić jego ponownemu spotkaniu. Bądź pewien, że Bóg się o to postara, żebyś go znalazł i mógł z nim dzielić życie. Co to wszystko znaczy? Tyle tylko, że okoliczności zewnętrzne, obyczaje i moralność mają drugo- i trzeciorzędne znaczenie. Ważny jest jedynie twój stosunek do Boga. Dziwisz się w tym miejscu i sądzisz, że się Bóg pomylił. Tak jednak nie jest, bo to twój stosunek do Boga, inaczej mówiąc do własnej jaźni określa stosunek do partnera. Bez ścisłego kontaktu z Bogiem będzie ci trudno prowadzić na stałe dobre małżeństwo. Bez Jego miłości, opieki, zapobiegliwości i oparcia możesz się łatwo uwikłać w świecie i upaść.
Dlatego byłoby błędem sądzić, że z dużym prawdopodobieństwem znajdziesz pasującego do ciebie partnera, kiedy masz możliwość wybrania go samemu. Musiałbyś się najpierw zastanowić, w jaki sposób go znajdziesz. Czy może przez poszukiwania? Ile razy każdy z was już szukał i co znalazł? Sądzicie, że idąc do dyskoteki i poznając tam jako tako sympatycznego człowieka dostarczacie już dowodu na poparcie tezy, że możecie sobie sami wyszukać odpowiedniego partnera. Prawda jest jednak dokładnie odwrotna. Im częściej wiążesz się z nieodpowiednim człowiekiem (jak to się niestety wystarczająco często zdarza), tym mniejsza jest szansa, że spotkasz tego właściwego, rozpoznasz go i będziesz z nim mógł być szczęśliwy. Najlepszym gwarantem dobrego związku jest czynić dobro i znać siebie - co w gruncie rzeczy oznacza to samo! Dopóki jeszcze nie znasz siebie, powierz siebie Bogu, proś Go o prowadzenie i pomoc oraz przyjmij z wdzięcznością tego partnera, którego ci przez "przypadek" daruje. Módl się do Boga, by zechciał ci pomóc. Z pewnością to uczyni, o ile ty przez własne działanie dasz mu taką możliwość. Im jesteś starszy, tym mniejsza szansa, że spotkasz jeszcze swojego partnera duchowego. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że już go spotkałeś ale nie rozpoznałeś, bo zdezorientowany przez ducha czasu bądź inne czynniki uznałeś, że ktoś inny jest dla ciebie przeznaczony. Jednak nawet wtedy nie popadaj w rozpacz, lecz módl się, medytuj, powtarzaj imię Boga, a zobaczysz, że również ty zostaniesz obdarowany spełniającym życiem bądź partnerstwem. Jest na pewno piękne nie być samemu na starość. Zważ jednak, że przywiązania przykuwają cię ciągle do Ziemi. I zastanów się nad jeszcze jednym: dlaczego nie przeżywasz bycia samemu jako szczęścia - jako wystarczającego szczęścia?
Dlatego nie marnuj młodości na próbowanie. Lepiej przygotowuj się na spotkanie ze swoją bliźniaczą duszą. Nie przegap jej przez uwikłanie się z nierozsądku bądź niewiedzy w związek z człowiekiem do ciebie nie należącym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:51, 10 Lip 2007    Temat postu:

Bardzo pogmatwane mogą stać się związki, gdy dusze nie koncentrują się na jednym partnerze. Można sobie wyobrazić jakie trudności wynikają, jeśli ludzie, tak jak to jest obecnie normalne, wchodzą w intensywne związki z pięcioma, dziesięcioma, piętnastoma partnerami. Dlatego Boska nauka głosi: prowadź życie możliwie prosto. Utrzymuj porządek nie tylko w mieszkaniu, lecz także w swoim związku. Porządek jest Boski. Jeśli go nie realizujesz, twoje życie niepotrzebnie stanie się ciężkim. Ponadto będziesz musiał wcześniej lub później to wszystko wycierpieć, co uczyniłeś innym. W tym miejscu pojawia się być może wątpliwość: "W jaki sposób miałoby się to odbywać, że dwoje ludzi ciągle od nowa na siebie trafia? Wydaje się to przecież bardzo mało prawdopodobne!". Dokładnie patrząc, wątpliwość ta jest bardziej zdumiewająca niż fakt, że dwoje ludzi należących do siebie ciągle się spotyka. Zastanów się: Bóg stworzył świat wyłącznie po to, aby dusze mogły się w nim rozwijać. Czy sądzisz, że nie byłby w stanie każdej duszy stworzyć takich warunków, jakie potrzebuje? Przyjrzyj się Drodze Mlecznej, przyjrzyj się tym milionom gwiazd i wyobraź sobie, że istnieje mnóstwo takich Dróg Mlecznych. Wszystkie gwiazdy, wszystkie planety są poddane doskonałemu porządkowi. Dlaczego zatem Pan nie miałby troszczyć się również o twoje życie? Bądź spokojny, w każdym doświadczeniu jest On nieustannie przy tobie i z najwyższą perfekcją dba o ciebie. Nie dostrzegasz tego tylko dlatego, że bardziej jesteś zajęty światem niż Bogiem. A jak dostrzeżesz, po czym poznasz, że przypisujesz światu większe znaczenie niż Bogu? Po swoich wielu działaniach i wypowiedziach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:51, 10 Lip 2007    Temat postu:

Pamiętaj o tym: w myśleniu zawiera się twoje niebo i piekło. To co myślisz stwarza twój los. Jeśli myślisz, że partner cię zdradza, jesteś nieszczęśliwy. Jeśli myślisz, że jest ci wierny, czujesz się szczęśliwy. Być może w obydwu wypadkach był on wierny. Ty jednak sądziłeś przeciwnie i poddałeś się odpowiednio negatywnym uczuciom. Jeśli masz trudności pytaj zawsze siebie, czego możesz się nauczyć. Nigdy nie obciążaj winą partnera, lecz weź odpowiedzialność za własne błędy. Myśl zawsze, że nie przydarza ci się nic, co nie miałoby do czynienia z twoja przeszłością. Jeśli partner jest obiektywnie trudny, zastanów się, dlaczego nie wybrałeś kogoś łatwiejszego. Oczywiście, że istnieje bardzo duża pokusa aby szukać winy w nim lub w jakichś zewnętrznych okolicznościach. Oprzyj się jednak tej pokusie, bo ona nie posuwa cię w ogóle naprzód. Zastanów się lepiej nad różnymi związkami w twoim otoczeniu. Większość z nich ulega rozbiciu, ponieważ jedno z partnerów obciąża winą drugie. Rugają się wzajemnie, przypisują sobie to i owo, i w końcu rozchodzą się. Jest to bardzo smutne. Szczególnie tragiczne wówczas, gdy ludzie rozchodzą się niczego się nie nauczywszy. Jakież szanse są przy tym zatracone! Jaka szkoda! Dlatego nie idź tą drogą bez wyjścia. Zastanawiaj się raczej zawsze gdy wpadasz w tarapaty, czego możesz się z nich nauczyć, co ma ci tutaj zostać przybliżone, dlaczego właśnie to, akurat teraz i właśnie tobie się przydarza. Myśl zawsze, zawsze, zawsze, wbij sobie do głowy, że wszystko, wszystko, wszystko, co przeżywasz, wynika z ciebie. Nie doświadczasz nigdy winy kogoś innego. Przeżywasz wyłącznie własną winę. A to oznacza: nie przydarza ci się nic, co nie wiązałoby się z twoimi czynami. Wierz, niezliczone konflikty w związkach dałyby się złagodzić, gdyby oboje partnerzy, lub przynajmniej jedno z nich w ten sposób myślało. Bo jakże może cię ktoś rozzłościć, jeśli w swoim sercu wiesz, że chce on z pewnością ci coś ważnego przekazać.
Myśl zatem każdego ranka, gdy się budzisz, iż nie jesteś na Ziemi dla rozrywki, lecz w celu spełnienia pewnego zadania. Jeśli masz trudności z partnerem, potraktuj je jako pomoc w sprostaniu owemu zadaniu. Gdy złości cię nadal pomyśl, iż nadszedł czas, aby usunąć coś z ego, i że poprzez swoje zachowanie sygnalizuje ci on dobitnie konieczność jakieś zmiany. Uwierz, zrezygnowanie z pewnej części ego zaowocuje z pewnością zmianą, której nie będziesz żałował. W tym celu powtarzaj imię Pana, gdyż otwiera cię to na wszelkie możliwe cuda. Musisz jednak zważać na pewne groźne niebezpieczeństwo. Ma ono wiele twarzy: upiększenie, naiwność, obłuda, ślepota, niewiedza. Myśleć pozytywnie, odnosić się pozytywnie do partnera i małżeństwa nie oznacza jednak, że masz, że wolno ci zamykać oczy. Chodzi raczej o to, byś szedł przez życie z jasnym, niezmąconym spojrzeniem, dokładnie analizował okoliczności oraz polegał na swojej mądrej intuicji czy też głosie wewnętrznym. Tak zwane pozytywne myślenie może przyczynić się do szybkiego końca twojego życia. Co stanie się np., gdy zamiast oddać samochód z niesprawnymi hamulcami do warsztatu, będziesz sądził, że możesz ten problem usunąć przy pomocy pozytywnego myślenia! Związek może stać się dla ciebie bardzo niebezpieczny, jeśli mimo zauważenia, że coś się przeciwko tobie warzy, nie poświęcasz temu szczególnej uwagi. Życie jest też zawsze wędrówką po grzbiecie między za dużo i za mało. Kto sobie za bardzo ułatwia drogę, może spaść, kto widzi zbyt wiele trudności, nie posuwa się naprzód. Kto się natomiast otwarcie i szczerze stara, znajdzie zawsze drogę - nawet wtedy, gdy przez dłuższy czas nie pojawia się na horyzoncie żadne rozwiązanie. Potraktuj ten czas jako sprawdzian. Żeby wytrzymać szczęście, potrzebujesz siły, a tę rozwiniesz przez cierpliwe czekanie i wytrwałość. Wykorzystaj ów czas dojrzewania, nie trać ufności, bo następny krok z pewnością nastąpi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:52, 10 Lip 2007    Temat postu:

Postrzegaj partnera, wraz ze wszelkimi trudnościami, które z nim masz, jako swojego nauczyciela. Wykorzystaj tę szansę. Przebudź się. To jest najlepsze, co możesz dla siebie zrobić. Pamiętaj nieustannie, że trudności są możliwościami - możliwościami aby poznać swoje zadanie życiowe, by rozpoznać ego i uświadomić sobie, gdzie należy z niego zrezygnować. Jest to istotnie wielka szansa, jaką oferuje ci twój związek. Czy zastanowiłeś się kiedykolwiek, dlaczego wzajemny pociąg mężczyzny i kobiety jest tak silny? Dlaczego tak wielu ludzi czyni wszystko żeby się połączyć, a kiedy już są razem, robi równie wiele aby się od siebie uwolnić, często bezskutecznie. Odpowiedzią jest: związki to idealna szkoła, w której ludzie mogą się tego nauczyć, czego się nauczyć muszą. Partnerzy przebywają przez wiele godzin dziennie razem, często w bardzo ograniczonej przestrzeni. Są na siebie zdani w niezliczonych dziedzinach życia codziennego. To musi wywoływać tarcia - szczególnie, gdy oboje są silnie uwarunkowani przez ego. Nie ma na Ziemi żadnego człowieka, który osiągnął wyższy stopień świadomości i nie zawdzięczał tego w dużej części doświadczeniom, które przeżył w swoim życiu. Związki są nauczycielami. Dlatego tylko od ciebie zależy, czy je jako nauczycieli zaakceptujesz, czy też będziesz przeciw nim walczył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:52, 10 Lip 2007    Temat postu:

Humoru potrzebujesz po to, żeby nie brać siebie samego zbyt poważnie. Definicja głosząca „Humorem jest, kiedy mimo wszystko można się śmiać” oddaje prosto i dobrze istotę sprawy. Posiadasz mianowicie humor, jeśli możesz również wtedy się śmiać, kiedy coś cię dotyka. Dlatego ludzie o bardzo słabym poczuciu własnej wartości mają takie problemy z humorem. Biorą wszystko zbyt osobiście. To powoduje w nich zgorzknienie, powoduje niezliczone urazy oraz obciąża stosunki, czasami nie do wytrzymania. Idź lekko przez życie. Nie traktuj siebie tak poważnie. Ciesz się, kiedy możesz się z siebie śmiać i wykorzystaj każdy dowcip jako dobre ćwiczenie do pozbycia się jakiejś cząstki ego i uzyskania w zamian trochę humoru.
Miłość dostrzega jednak zawsze obie strony. Dlatego bądź ostrożny z dowcipami. Są one tak długo na miejscu, dopóki nie urażają. Kiedy ktoś mówi, że twój dowcip go uraził, nigdy nie traktuj go jako przewrażliwionego. Zbyt mało wiesz zarówno o sobie, jak i o nim, aby móc tak sądzić. Ugryź się lepiej w swój zuchwały język i przeproś. Oczywiście, że są przewrażliwieni ludzie. Twój błąd polega jednak na tym, że tego nie zauważyłeś. Już tylko z tego powodu mają oni rację. Przyznaj im rację. Przeproś. Nie pozwól się jednak zirytować. Po prostu popełniłeś błąd. Nie jest to powód, aby w dalszym ciągu nie być radosnym i robić nadal lekkie, sympatyczne dowcipy innym, którzy je znoszą.
Lekkość dowcipu stanowi w każdym przypadku nieoszacowany dar, który należy cenić i urzeczywistniać w życiu społecznym. Kto kiedykolwiek powiedział, że musisz być zawsze poważy? Ludzie, którzy są zawsze poważni to zgroza dla nich samych i dla innych. „Żyj swoje życie i wzrastaj” oznacza dlatego również: rozkoszuj się nim, bądź radosny i lekki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 5:52, 10 Lip 2007    Temat postu:

Nic nie daje człowiekowi tak zróżnicowanych możliwości wyrazu jak język. Nic innego nie wywodzi się z takiej głębi jego istoty. Człowiek posiada najprecyzyjniejszy sposób porozumiewania się ze wszystkich istot żywych. Poprzez język człowiek potrafi tak dokładnie opisać (wyśpiewać), że słuchacz jest w stanie równie obrazowo sobie wyobrazić to, co zostało opisane ustnie. Język służy też oczywiście do ukrywania czy fałszowania pewnych spraw, opisywania rzeczy i zdarzeń tak, jak wcale nie wyglądają. Język przebywa tu całą drogę od prawdy do fantazji, od fantazji do urojenia, od urojenia do kłamstwa. Język, tak jak wszystko na Ziemi, ma dwie strony: pozytywną i negatywną. Sam w sobie jest neutralny, chociaż stanowi wielki dar. Jest neutralny dlatego, że tylko od twego zamiaru zależy, czy użyjesz go dobrze czy źle. Nie jest dobrze, kiedy np. na kogoś krzyczysz. Krzyczenie na kogoś zawsze ma coś wspólnego z upokarzaniem. Nie powinieneś jednak nikogo upokarzać. Zawsze pamiętaj, że ten drugi jest boski tak samo jak ty. Jak więc możesz chcieć go upokorzyć. Krzyk nie jest dobrą formą komunikacji, ale mimo to masz zupełną rację, kiedy krzyczysz na kogoś chcąc go ratować.
Np. pewna kobieta stała na przystanku tramwajowym, podczas gdy jej mąż poszedł na przeciwną stronę ulicy po gazetę. Wracając chciał przejść przez tory. Nie zwracał w ogóle uwagi na nadjeżdżający tramwaj. Jego żona krzyknęła jak mogła najgłośniej, żeby się zatrzymał. Jej krzyk tak go przestraszył, że natychmiast, stanął i tramwaj przejechał tuż obok niego. Poprzez krzyknięcie żona uratowała mu życie. Twój zamiar zawsze rozstrzyga, czy coś jest dobre czy złe. Gdy robisz coś z miłości, jest to dobre, kiedy z zimnego wyrachowania, złe – złe dla ciebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna -> Dział Natalki (Poezje) Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002 Christina Richards, phpBB 2 Version by phpBB2.de
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
 
Regulamin