Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna
Wiersze rożne
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna -> Dział Natalki (Poezje)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:20, 18 Mar 2007    Temat postu: Wiersze rożne

Życie moje... gdyby tylko było...
Leciałam do światła -
kusi w oddali...
Nie mogę - bo spalę się
w bezkresnej otchłani dnia codziennego,
który traci barwy tęczy
a przybiera szatę czerni.

Utkana smutkiem i rozpaczą,
zroszona łzami krwawymi...
Przędzie się nić wiecznego życia
samotnej szkarłatnej róży
w niekończącej się krainie nicości


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:20, 18 Mar 2007    Temat postu:

Nie znajdziecie takiej miłości na ziemi
Co słowa nierozważne jak dziecko sepleni
I lęka się dotknąć spragnionego ciała
Ręką, by ręka od pieszczot nie drżała

Lecz widziałem ludzi, co toczone słowa
Przyjmowali w darze i sztuczne westchnienia
Nie wiedząc, że w słowach jest tylko połowa
Miłości i druga połowa cierpienia

Taką miłość cenię, co sen zrywa z powiek
By dokończyć zdanie złamane w połowie
Dla której zbyt krótkie są lata kochania
I długie jak noce - sekundy czekania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:21, 18 Mar 2007    Temat postu:

Możesz być sam,
lecz nie wolno ci być samotnym.
Samotność nie może być śmiertelną raną w twoim sercu.
Tylko ty możesz coś zmienić.
Musisz swoją miłością budować pomosty
ku innym.
Pomosty miłości potrzebują dużo cierpliwości,
ale to się opłaca.
Na nich bowiem leży szczęście twoje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:22, 18 Mar 2007    Temat postu:

Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach

Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach
Przez rozłąkę
Tutaj w śmierci sennym królestwie
Złota wizja powraca
Widzę oczy i nie widzę łez
I to cierpienie moje.

I to cierpienie moje
Że już nie ujrzę oczu
Oczu rozstrzygnięcia
Oczu których nie ujrzę aż
W drzwiach innego królestwa
Gdzie jak w tym
Oczy trwają mgnienie
Mgnienie trwają oczy
I wystawiają nas na szyderstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:23, 18 Mar 2007    Temat postu:

Ty mi dajesz siły
I Ty mi je zabierasz
Ty malujesz mój uśmiech
I Ty powodujesz że płaczę
Obdarowujesz mnie szczęściem
Lub topisz w smutku
To Ty pomagasz mi istnieć
A jednocześnie odbierasz chęć do życia
To dla Ciebie jeszcze żyję
I tym samym pragnę umrzeć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:23, 18 Mar 2007    Temat postu:

Dziewczyna w czarnym płaszczyku i
jej uśmiech zatopiony wśród błękitnych
chmur.
Oczym może tak marzyć?
Może o swoim ukochanymna którego
czeka każdej samotnej nocy spędzonej
w łożu utkanym z karminowych płatków róż?
A może o tym by co noc móc witać się z gwiazdami.
Albo o tym aby każdy listek wiosną, czy zimą
był jej przyjacielem.
A może ona jest tylko złudzeniem namalowanym
przez tęczę na rumianym z zawstydzenia
nieboskłonie?
Może to tylko fikcyjna bajeczka o niej?
Może zaraz odleci niczym liść porwany przez wiatr?
Nie, będzie czekała na kolejny wschód słońca
tak jak kochanek na weneckich schodach.
Te niezapominajki pod jej stopami karmią
się jej krystalicznymi ze szczęścia łzami.
Nie goryczy, rozpaczy, złości, czy żalu,
lecz z dumy z tego pięknego świata nawet
w deszczu skąpanego, który ucieka bezustanku
chmurom niczym ciągle spóźniona jakaś kobieta
codziennie stukająca obcasami o schody.
Zerwie bukiet może postawi w oknie na balkonie.
A może ze szczęścia podaruje
jakiemuś przechodniowi.
A może stanie pod płaczącą wierzbą
i poczeka, aż zjawi się wymarzony książę
w białym fraku i cylindrze na głowie?
Będzie pachniał uśmiechami stokrotek, a
włosy mu będą błyszczały od słonecznych
promieni.
Podbiegnie, on weźmie ją w objęcia
i już nigdy nie pozwoli jej odejść.
Ona wie, że smutek jest tylko dla tych wierzb,
co płaczą.
Można tylko karmić swe oczy czerwienią maków
na łące zieleniącej się pod jej kruchą dłonią.
Ten słodki i jedyny napewno gdzieś
na nią czeka i wybacza niebu każdą kroplę
tęsknie jak ona wzdychając do wtóru ptakom,
a każde westchnienie to krok ku wiecznemu
spełnieniu w miłości.
Idź za cieniem drzew rozmarzona dziewczynko
nie bój się one ci wskarzą drogę do gwiazd.
Spotkasz swego księcia nad wodospadem
szemrzącym o szukających się spojrzeniach
bratnich dusz czekających na tego jedynego.
Potem powrócisz już jako jego ukochana,
będziecie pokazywać tę samą drogę
innym zagubionym duszyczkom trzymającym
swe bijące w szaleńczym pędzie serca na dłoni
szukające pokrewnego bicia w ekstazie.
Razem będziecie kroczyć w mlecznej
drodze czule trzymając się za ręce
i z wdzięcznością patrząc w swe oczy
w niemo wzruszającej podzięce.
Razem pójdą piaskowymi schodami weneckimi
do morza.
Ona: Prawdziwa, szczera, naturalna,
romantyczna, nie unika prawdy,
żyje powoli z nią.
Ociera łzy innym prosząc by spojrzeli w niebo.
Widzicie jej uśmiech w złocistych promieniach
słońca?
Bedzie się tak długo uśmiechała jak długi
jest ten wiersz więc cieszczie się razem z nią,
bo już czas, słońce do niej mruga,
wraca z nią do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:24, 18 Mar 2007    Temat postu:

Czy wybaczysz mi jeśli jutro nie przyjdę
do Ciebie tylko będę jak odużona wzdychać
do księżyca?
To dobrze, bo ja bym chyba Ci wszystko przebaczyła,
kiedy tak na mnie patrzysz jak na jabłko obmywane
Twym nieśmiałym uśmiechem.
Proszę zacznij mi znów szeptac do ucha,
ale tak aby przez jego prostotę przebijała jego intymnośc.
Możesz mi też powiedziec jak mam na Ciebie patrzec?
A w ten sam sposób jak wtedy gdy pierwszy raz
poszlismy na spacer w myślach z czułoscią
trzymajac się za ręce?

Czy to nie wtedy w zamyśleniu chłonęłam
każdą nutę Twego głosu?
Naprawdę robiłam to aż tak sugestywnie?
A Ty, co sobie wyobrażałeś gdy tak chłonęłam

Twoją bliskośc cała soba?
Rozumiem z trudem koncentrowałeś się
na swoich słowach nie mogąc oprzeć się
pokusie nieustannego patrzenia w moje oczy.

Prowadziłeś mnie, a ja szłam prowadzona
dźwiękiem Twego usmiechu.
Mój uśmiech jest śliczny?
Przecież wiesz, że to Ty sam go wybrałeś
i jesli już to chyba tylko tych gwiazd na niebie
sprawka, że nasze zmysły idealnie się połaczyły
niczym kawa ze śmietanka.
I nie wstydźmy się tego faktu wykorzystać
do ostatniej sekundy.
Zreszta mój uśmiech zawsze jest taki sam.
Albo deszczowy jak ponury dzień za oknem,
albo słoneczny niczym zapach trawy na wiosnę.
A czy moja nieśmiałość zawsze graniczy
z niezaspokojeniem?
Zazwyczaj, choć może nie zawsze ma tak
intensywny zapach białego wina.
Za to tak intensywny abyś mógł zamykając oczy
widziec każdy najdrobniejszy zarys mego ciała?
W takim razie ja jestem winem, a Ty kieliszkiem,
który to noc rozgrzewa w swych dłoniach.
By potem móc wylać na siebie nasza tęsknotę
za swoimi zaspakajającymi się wzajemnie
wzruszonymi oddechami.

I wiesz, pod Twoim spojrzeniem nie czuję się
jak zwyczajna dama, lecz jak dama w wianku
z stokrotek podarowanym jej przez ukochanego,
z troskliwością wkładającego go na jej skronie
i z opiekuńczym pocałunkiem pozostawionym
na jej czole.
Nie proszę Cię, nie zamykaj oczu nie chciałabym
aby Twe spojrzenie jakkolwiek się zmieniło.
Zgadasz się? Och. Więc i na to się zgadzasz?
Więc nie patrz na mnie, ale spróbuj spojrzec w moje
myśli i spróbuj ich dotknać.
Ale tak jak na świece porozstawiane wokół domu
w letni wieczór.
Niech cisza wtedy będzie namalowana sentymentalną
melodią delikatnie i czule wyszarpywaną z gitary.
A dzwoneczki powojnika niech nie przestają cichutko
dźwięczec w rytm szumiących gdzieś w trawie naszych
szeptów.
Bo przecież coś takiego we wspólnych myślach
zdarza się raz na całe życie i nie da się tego powtórzyć
w ciągu kilku dni.

Tak w myślach. Bo to w nich po raz pierwszy
do siebie się przytuliliśmy i przez dluższy czas
nie mieliśmy odwagi wykonać żadnego ruchu,
aby nie zburzyć intymności tej niemej chwili.
Dopiero po chwili odważyłam się z zawstydzeniem
wypowiedziec Twe imięi dotknać Twego rozpalonego policzka.
Chwyciłeś wtedy moją dłoń w swoją i pozwoliłeś
aby moje usta jej dotknęły naznaczając ja już
na zawsze ciepłem mego oddechu.
Wtedy to wsunąłeś swoje palce w me włosy
i wreszcie zdecydowałeś się złożyc na nich swój
pachnacy miodem pocałunek.
Ja z kolei zostawiłam swój odmieniony słońcem dotyk
na Twoim ramieniu.
Poprosiłeś mnie wtedy abym zwolniła i dotykała Cię
tak jakbym od poczatku Cię chciała namalować.
I oboje żałowaliśmy, że ta chwila jest jak świeca,
która powoli topnieje.
Ale obiecaliśmy sobie, że już w krótce zapalimy
nową i znów wtedy będzie tak jak teraz.

Usiadłam kładać głowę na Twych kolanach
i pozwoliŁam Ci zaopiekowaĆ się moimi włosami,
które pod Twoim dotykiem nabrały pełnego blasku.
Zaśmiałam się gdy kosmykiem połaskotałeś mnie
w policzek i to wtedy w myślach szepnąłes mi,
że czujesz jak niezwykle wrażliwe staja się Twe dłonie,
lecz tylko pod dotykiem mojego ciała.
Przyłożyłeś mi wtedy palec do ust i tym samym
poprosiłeś abym Ci dała kilka swych wrażliwych
dźwięków bicia mego serca.
Więc z wypiekami na policzkach zrobiłam to,
A Ty zapytałeś mnie, czy ten księżyc byłby
do czegoś takiego zdolny.
I nie mogąc znaleźć odpowiednich słów...
Jedyne, co mi pozostało, to w milczeniu
zaprzeczyc ruchem głowy.
Nie. On jest zbyt naiwny.
Zbyt prostolinijny aby mógł zrozumieć ogromną
wyjatkowość tak małej iskierki leżacej na dnie
naszych młodzieńczych serc.
Twierdzisz, że ludzie mogą dzielić się z nim wszystkim?
Ale kimś z kim ma się te same myśli nie można się dzielić,
bo słowa tej osoby i myśli o sobie chce się mieć
tylko dla siebie.
Tak jak każdy centymetr ciała chłonięty wzrokiem
z za mgiełki konwaliowych perfum.
A zatem?

Tak. Chyba tak księżyc wie o nas tylko tyle,
co my sami potrafimy się dowiedzieć o sobie
samych i nigdy nie zdoła wyrazić moich uczuć, moich słów
i doznań, których nie umiemy wypowiedzieć wprost.
Bo chcę abyś tylko Ty o nich wiedział.
Przecież ten księżyc nawet nigdy nie pyta
kiedy my płaczemy, tylko bezlitośnie tego słucha
więc opowiedzenie mu o sobie byłoby wręcz
niemożliwe.
On nawet nie zdaje sobie sprawy jak trudno
jest powiedzieć, co się czuje gdy nie wie się
jak to zrobić.
On nigdy nie zrozumie, że za każdym razem
gdy wypowiadasz me imię serce mi rozkwita
jak biała różyczka o wschodzie słońca.
Spójrz. Już chyba się na mnie obraził,
ale czyż prawda sama w sobie nie jest czysta?
Czy mi się zdaje, czy jakby go odrobinę ubyło?
No bo spójrz jak on delikatnie się kołysze,
a wraz z nim wszystkie gwiazdy na niebie.
A każdy z tych leciutkich ruchów wywołuje we mnie
westchnienie podziwu nad tym jak on tak nie wstydzi się
obtańcowywać te wszystkie niczego nieświadome gwiazdki.
A każda z nich naiwnie pewnie myśli, że ma go
tylko na wyłączność.

W myślach ściskam ukochanego za rękę
aby oni wiedzieli, że dzisiaj tańczą tylko dla nas.
Może jutro, może pojutrze już nie, ale dzisiaj tak.
Tak mimo, że siedzisz obok mnie czuję Cię
w sobie jak każdą kroplę ciepłej herbaty
napełniasz dzban mej duszy po brzegi.
Zwycięskim gestem otacza mnie ramieniem.
Jego palce pieszczą me włosy niczym promyki
zachodzacego słońca nucącego sobie do snu
jakąś sobie tylko znaną melodię tylko w sobie
znanym języku.
Teraz Ty kierujesz każdym mym ruchem,
a ja kieruję swa dłoń za Twymi chłopięcymi gestami.
Księżyc jest bliżej, jakby coraz bliżej.
Zaczekaj księżycu, dlaczego nie pozwolisz nas zaprosić
do swojego tańca?

Obrażeni na niego kładziemy się na łóżku
i nie tracąc czasu usiłujemy policzyć gwiazdy póki
nie znikną rozpędzone przez rozchichotane
obłoki dnia codziennego.
Spogladam na Ciebie i pośpiesznie kieruję wzrok
w niebo chwytasz mnie za rękę i oboje na siebie
spoglądamy by tym razem wspólnie spojrzeć w niebo.
Twoja ciepła dłoń nie daje mi się poruszyć.
Wstrzymuję oddech, mocniej ściskasz mnie
za rękę i już powoli nachylasz sie nade mna powoli
napajajac me usta wilgocią wiśniowego pocałunku.
Taki jeden długi pocałunek trwajacy kilka sekund.
Czyżby to był ten kluczyk dzięki któremu zdołalismy
przed sobą obnażyć intymność swoich myśli?
Usmiechnął się do mnie opiekuńczo i nasze usta
zaczęły ze soba tańczyć ledwo się ze soba stykając.
On wypowiedział me imię, a ja Jego.
To już nie namiętny pocałunek lecz czułe
i słodkie kroki ku wzlatującym w nas westchnieniom.
Ale w końcu ciemność przysłoniła nasze ciała.
Spojrzelismy w górę.
Lecz po księżycu już tylko cień pozostał.

Dlaczego poszedłes?
Smutno nam będzie bez ciebie.
Och. Zawsze jesteś taki gwałtowny i budzi się w tobie
jakis zły chochlik.
W takim razie może to dobrze, że sobie idziesz.
Nie chcę abys myślał, że ludzie wzdychaja do ciebie
tylko dlatego, że szukają w tobie pocieszenia.
I przestań zachowywać się takjakbyś był aktorem
grającym w oklepanej komedii, bo banały mnie nudzą.

Przepraszam ukochany.
Nie zamierzam już do niego wzdychać, może faktycznie
on jest dla wszystkich ludzi?
Za to Twoje usta są pełne szampańskiego nektaru
wypełnionego mym spojrzeniem.
I niech takie pozostaną.
Może nie do jutra,może nie do pojutrza,
ale napewno dzisiaj.
I znów trzymamy się za ręce od nowa licząc gwiazdy
na niebie w myslach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:26, 18 Mar 2007    Temat postu:

Wypiłam dzisiaj przesłodzoną kawę,
a wtedy deszcz bębnił o szyby z siłą
rockowego muzyka.
W porannej gazecie znów
przeczytałam ten sam artykuł,
co wczoraj jakbym miała
de javu.
Siedziałam tak zapatrzona
w smutny żal za oknem
bezustanku mieszając kawę
w filiżance, a dzwonienie łyżeczki
o porcelanę doprowadzalo mnie
do irytacji lecz nie miałam ochoty
przestac nie pytaj dlaczego.

A w aromatycznej czarnej pustce
filizanki moja znudzona twarz
odbija się i spogląda
na mnie podejrzliwie
jakby zastanawiając się,
czy to naprawdę ja.
Gałęzie lipy za oknem
nieśmiało zaczynają
pukac do mego okna.
A ja odwracam sie i niechcący
potrącam filizankę,
która z hukiem ląduje na podłodze.
A ja klękam na niej i z uwagą
zaczynam się przyglądac
każdemu kawalku porcelany
zlizując z palców resztki kawy.
Nie pytaj dlaczego.

Podchodzę do okna i przytulam
twarz do szyby licząc kolejne
krople deszczu rozpryskujące
się o parapet w nadzieii,
że byc może w koncu uda mi
się zrozumiec ich szept,
by te ich dźwięki wtapiające się
w każde me poranne
westchnienia nabrały dla mnie
jeszcze subtelniejszego
smaku likieru wiśniowego.
Wystawiam twarz przez
uchylone okno pozwalając
aby ten deszcz obmył mi tawrz,
a potem chwytam kilka kropel
w dłonie i spijam je powoli
jakby każda kropla miała
swój niepowtarzalny smak.
Nie pytaj dlaczego.
Opieram się jakby zmęczona
o parapet z obojętnością
spoglądam w niebo i nawet
nie odezwawszy się do niego
ani słowem w podzięce za tych
kilka kropel idę może zaparzyc
sobie kolejną kawę?
Znów jestem ubrana na niebiesko?
Nie pytaj dlaczego.

Po raz dziesiąty poprawiam
obrus na stole,
a i tak myślami jestem
gdzieś daleko.
Bezwiednie idę do sypialni
i przebieram się po raz dziesiąty
od rana.
Siadam na łóżku i czekam, czekam.
Nie pytaj dlaczego.
Zniechęcona kładę się na łóżku
i wtulam głowę w poduszkę
aby nie słyszeć echa
własnych myśli dudniącego
w mym i tak już zlęknionym
sercu.
Mam ochotę zasnąć i obudzic się
już następnego ranka
by był inny niż ten szary.
Lecz sen jest jak wena nigdy
nie przychodzi wtedy kiedy
sobie tego życzę.
Na stoliku stygną jajka na bekonie,
a ja już nawet nie czuję ich zapachu.
A ja leżę sobie i nie myślę o niczym.

Zaczyna dzwonić telefon,
lecz tylko wzruszam ramionami.
Zaczynam szperać w szafie,
ale nie mam już w co się przebrać
więc rozczarowana siadam
na podłodze przy ścianie
i z przymkniętymi powiekami
nucę melodię.
Nie pytaj dlaczego.
Ale co to? Spoglądam w okno,
słońce przegoniło chmury.
Wiec pójdę na długi spacer,
może przypadkiem cię spotkam
i poproszę abyś nie pytał mnie
dlaczego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:27, 18 Mar 2007    Temat postu:

W koronkowej sukience szumiącej bielą
z parasolką w dłoni, kremowymi trzewikami
stukając o kryształowe pocałunki
mieniących się tęczą kałuż.
Jakbym gdzieś już ją widziała.
Jakby od zawsze mieszkała w moim lustrze
i jakby co dzień spoglądała na mnie
krytycznym wzrokiem niezadowolona z niczego.
Ma karminowe usta i alabastrowe dłonie
kurczowo ściskającą błękitną husteczkę.
Znowu sama, ale nie samotna.
Ciągle szeptająca jak modlitwę
\"Teraz proszę teraz, ale nie na zawsze\"
Wiem jeśli ją zatrzymam rozpozna mnie,
a wtedy zdejmie swój kapelusik
i przeczesując kasztanowe włosy
roześmieje mi się ironicznie w twarz,
by powiedziec mi, że nie jestem nią.
Wystarczy, że położy mi palec na ustach,
że zamknie oczy,
wyjmie mi serce i połączy ze swoim.

Ona jest inna tamta. Ona.
Taka jaka nigdy nie była
i już nigdy nie będzie.
A w mojej dłoni zaciśniętej w pięść
błękit jej spojrzenia pozostanie tam
na pamiątkę.
Kilkoma krokami mijam siebie.
Oglądam się za siebie,
lecz jej już tam nie ma.
Ale dlaczego jej serce bije moim?
Jak to możliwe, że moje słowa
są jej myślami?
I dlaczego nieustannie za mnie odpowiada?!
Dlaczego nie chce poczuć jak to jest
miec siebie tylko na wyłączność?
Kim ona jest aby za mnie wybierać?
I dlaczego ciągle na nią napotykam?

Spogląda mi w oczy zimna
jak królowa śniegu i odtrąca mnie
od siebie.
Zrywa z ręki zegarek i mówi,
że czas dla niej już się zatrzymał.
Ale przecież ja ciągle idę codziennie
tym samym chodnikiem.
W jej oczach tli się iskierka nadziei,
ale w moich płonie już żar nienasycenia
teraźniejszościa.
Ona potyka się i czeka az ktoś poda jej rękę,
a ja wstaję otzrepuję sie i idę dalej.
Więc czemu jest moim lustrzanym odbiciem.
W dzień przecież widzę jak idzie powoli ulicą,
zmysłowo odgarnia włosy z twarzy
i przegląda się w wystawach sklepowych.

Ale ja nie mam sukienki z falbankami,
o parasolce czasami zapominam,
a zamiast trzewików tramki na nogach.
No i ona nigdy nie patrzy
oczami drugiego człowieka.
To co widzę jest moje, nasze i całego świata.
Nie mam jak ona naszyjnika z pereł
i nikomu nie rozkazuję.
Bywam nieufna, a jednak wierzę.
Pragnę, a jednak czekam cierpliwie.
Uśmiecham się do gwiazd,
ale i pokornie ich słucham
i szeptem wypowiadam te słowa,
a jednak słyszę je na dnie siebie.

Nie widzi mnie i tym razem,
ale nieustannie poszukuje.
Chce zawsze zatrzymać mnie tylko dla siebie,
ale nigdy jej się to nie udaje.
Sypia tam gdzie i ja, a jednak co rano
budzi się otulona zimną pościelą.
Bo ja czasami bywam nią dziewczyną w bieli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:28, 18 Mar 2007    Temat postu:

" Przeprosiny "

Przepraszam za wszystko.
Za księżyc, który skrył się za chmury
i za to, że nie pamiętam twej twarzy.
Za, to, że niebo wygląda dziś jakby
miało się rozpłakać i nigdy
nie przestać.
Za to, że wszyscy dziś gdzieś
się śpieszą i krzyczą do siebie stojąc
naprzeciwko po dwóch stronach ulicy.
Za to, że jeszcze nikt dzisiaj się
do ciebie nie uśmiechnął.
I za to, że w poszukiwaniu odrobiny
życzliwości musisz dziś rozglądać się
na boki, a i tak nikt nie jest łaskaw
na ciebie spojrzeć.

Tłum ludzi płynie dookoła ciebie,
a pod ścianą siedzi młody chłopak
wyglądajacy jakby od wczoraj
do lustra pił i za niego przepraszam.
Za to, że gdy spotkaliśmy się na ulicy
nie miałam odwagi do ciebie podejść
i za to, że wtedy nie dałam ci szansy
powiedzenia mi jak uroczo
wyglądam.
Za to, że nie zadzwoniłam do ciebie
wieczorem mimo, że bardzo tego
chciałam i nie odebrałam twojego
telefonu gdy chciałeś mi powiedzieć
jak bardzo chcesz z kimś
porozmawiać.

W radiu znów jakaś smutna melodia
wyłanczasz, bo nie jesteś w stanie
wysłuchać jej do konca.
Kawa ze śmietanką też już dawno
temu straciła dla ciebie smak jej ust
wypowiadających srebrzyste słowa
spływające po twoich palcach niczym
krople rosy jak perły spływające po
pajęczej nici.
A ona nawet nie pozostawiła
na twojej poduszce zapachu swych
perfum w garści płatków róż tylko
wyszła pocichutku na paluszkach
i za to przepraszam.

Tak bardzo chciałeś. lecz niczego
w zamian nie otrzymałeś.
Tak mocno czułeś, lecz nigdy
nie zaufałeś.
Nigdy nie potrafiłeś siebie zrozumieć,
nigdy nie potrafiłeś do siebie dotrzeć.
Ani razu innym nie pozwoliłeś
dotknąć tego co niemożliwe.
Wolałeś żyć w niepewności.
Czy wybaczysz mi to?

Przepraszam, że już nie usłyszysz jej
czułego \'\'Dobranoc\'\' wieczorem, i że
już nie pocałujesz jej na powitanie.
Za to, że lipa pod twoim oknem
nie jest już waszym drzewem i nawet
za to, że znudził ci się już jej widok.
Za to, że obwiniasz ją za wszystko
nawet za to, iż czas nie potrafi
zatrzymać się w miejscu.
Za to, że spóźniłeś się na spotkanie
ze swoimi myślami, i że nie potrafiłeś
zasnąc wczoraj bez smaku goryczy.
Za to, że nie było ci wtedy dane
zasnąć w spokoju, i że aby
nie oszaleć z żalu musiałeś kolejny
raz czytać jej listy uwiecznione jakby
na wieki pod twoimi powiekami
pragnącymi choćby kilku minut
zbawiennego snu.

Za to, że nie czułeś mrozu
szczypiącego w policzki, i że obojętny
był ci mokry śnieg sypiący ci się
za koszulę.
Za to, że nie możesz zapomnieć jak
podtrzymywałeś jej brodę z czułością
zaglądając w jej oczy.
I że nie możesz wyrzucić ze swoich
myśli świergotu ptaków,
którym to razem tak bardzo się
zachwycaliście.
Wybacz mi, bo ja nie chcę już
pamietać tego, co było.
Nie proś mnie o więcej,
bo ta odrobina to i tak jest za dużo.

Och. Wybacz mi, że nie wystarczy ci
tyle ile mogłam z siebie ofiarować.
Nie. Proszę, nie napawaj się
wstydem malującym się na mej
twarzy.
Wybacz, że to wszystko bedzie już
trwało całą wieczność.
I za to zdawkowe porzegnanie
i nawet za to, że jutro pewnie znów
zjesz zimne śniadanie.
Nawet nie pamiętam kiedy
ostatni raz się do mnie odezwałeś.
Czy to takie straszne?
Nie chciałam walczyć z twoimi
próżnymi słowami.
I przepraszam tak wyszło.

Nie wiem dlaczego nasze powitania
zawsze były chłodne i nie pamietam,
czy kiedykolwiek pozwoliŁam ci
wkradać się w moje myśli.
Ale jeśli chcesz, to i za to mogę
przeprosić.
Tak. Wiem, że zaufałeś księżycowi,
a on nieoczekiwanie cię wyśmiał.
Ale nie chcę tego pamietać,
słyszysz?!
Przepraszam, że ty zapomniałeś ile
jest warta każda kropla deszczu i ile
trzeba zapłacić aby koszmar zamienił
się w słodki sen.
Ale to nie przeze mnie zgubiłeś
gdzieś cząstkę siebie i to nie ja
zaprowadziłam cię na skraj złudzenia
więc za to nie oczekuj przeprosin.
Bo to przez ciebie rozmyły się
wszystkie wasze wspólne gesty.
Czy to straszne? Tak!
Więc już nie proszę. Lecz żądam!
Zawitaj niespodziewanie w me progi
i mokry od deszczu przeproś
za każde jedno moje przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:28, 18 Mar 2007    Temat postu:

Radość i miłość,szczęście i wiara
przeminęły jak senna mara
już w nic nie uwierzę
nie ma Przeznaczenia
przynajmniej nie dla mojego istnienia
już w nie nie wierzę,
nikomu nie ufam,
została tylko rozdarta dusza,
marzenia,sny-snij dalej,
ale to nigdy się nie stani
straciłam wszystko: życie,wiarę,miłość i nadzieję,
właściwie to już nie istnieję
teraz już tylko niepamięć....i moc
aby przeżyć dzień,aby przespać noc....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:29, 18 Mar 2007    Temat postu:

" dziękuję "

Dziękuję za to że w mym życiu Byłeś,
bo innym człowiekiem mnie uczyniłeś,
bo zrozumiałam,że miłość istnieje
choćby przez chwilę,
zanim wietr życie jej nie zwieje...
Miłość i tęsknota za Tobą
w każdej chwili i w każdym momencie
o Tobie myślałam i Ty byłeś na firmamencie
mojej duszy i wyobraźni....
Nie będę płakać,nie będę szlochać
ale Ciebie kocham i będę kochać
stracona dla Świata
stracona dla chwil
do samotnej śmierci odmierzam dni...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:29, 18 Mar 2007    Temat postu:

Siedzi w deszczu promieniach tęczy
dziewczyna w czarnym płaszczu.
Jakby trochę za duże buty mokną
w kałuży.
Na zarumienionych policzkach myśli
się kręcą.
Może jak co wiosnę zamienią się w
piegi, by jesienią mogła policzkiem
ogrzewać poduszkę, która zapachem
bzów przenosić ją będzie w sen.
Z błękitnego spojrzenia wyrywa się
fascynacja pąkami na jabłoni
budzącymi się do życia.
Jest jak błyszczące czerwienią
jabłuszko, by z małego pączka
wytrysnąć w kwiat młodości.
A przez kryształowe dłonie
przesypuje się piasek.
Twarz rumiana niczym blask
pomarańczy w słońcu,
uśmiech czarujący jak truskawki
ze śmietaną i ten szelmowski wyraz
oczu, co magnetyzuje i zniewala
swoją głębią.
Wzycha rozmarzona do
zbuntowanego nieba.
Rzuca ku słońcu kamyczek w kształcie
serca mając nadzieję, że doleci
i srebrem zaświeci.
Nasłuchuje trzasku gałązek pod
butami i znów zamyślona siada na
ławeczce.

Po co jej dobrobyt skoro i bez niego
jest szczęśliwa?
Po co jej poklask publiczności?
Przecież budząca się przyroda jest
sama w sobie reczitalem.
Wybuch zielonych listków pnących się
ku słońcu, to kaskada sztucznych
ogni.Rumieniące się białe różyczki, to
rozsiewające pyłek nadziei zielone
elfy.
Kruche jak sople lodu pajeczyny, to
wrota do wspomnień pachnących
dzieciństwem.
Deszcz obmywający nagie dłonie
i ramiona, to lustrzane odbicia
zmysłowości jej oczu.
Krople deszczu spływające na
brunatną ziemię, to jej własne
porcelanowe klaszczące dłonie.
Świergot wróbelka nad jej głową, to
jej własny śmiech przemykający
w koronach drzew.

Przytula sie do drzemiącej brzozy.
Wsłuchuje się w bicie swego
niespokojnego serca.
Pragnie zespolić go z ruchami jego
ślicznych ramion.
I nie potrzebuje fałszywej
skromności skoro ma słodycz brzozy.
Z hukiem lecą kolejne pioruny
z szarego nieba, aż w mieście
pewnie drżą szyby w przestrachu,
nie wiedząc jak groźne potrafią być
te bicze.
Fascynują swą nieobliczalnością,
hipnotyzują.
Lecz tym, co próbują je ujarzmić
gotują przykry los.
I tylko rozwarzni i romantyczni mogą
podziwiać ich szaleńczy taniec by
uderzyć oszałamiającym blaskiem w
głębie spojrzeń porywając z dna
serca ostatnie okruchy
niezdecydowania.

A każdy złoty blask ich pijanych
z frustracji oczu to jeden miesiąc.
A każdy pachnący innymi perfumami.
Każdy z nich nosi jej imię.
W każdym błyszczy się olśniewająca
perła z naszyjnika, który wiatr jej
obiecywał i którego nie zdąrzył jej
podarować.
Śmieje się do dziecka, które właśnie
przebiegło obok niej z latawcem
w dłoniach, a ono odpowiada na jej
gest z zadowoleniem.
Jak bardzo zazdrości mu tej
dziecinnej beztroski.
Jak bardzo chciałaby być lekka jak
ten latawiec.
Lawirować wśród puchowych chmur
i tulić się do nich.
A dlaczego nie?
Jej serce nie musi smucić się i tęsknić.
Z przyjemnością wskoczyłaby do
fontanny odlanej z błękitu nieba,
tryskającej tęczą.
Lecz wtedy zapach nieosiągalnego
straciłby smak.

Lepiej wstać i z uśmiechem na twarzy
bez celu pochodzić sobie po kałużach
rozmyślając o kroplach moczących jej
twarz.
Nie, nie potrafiłaby znieść myśli, że
coś tajemniczego do tej pory
zamknięto w kufrze na strychu i, że
to stało się czymś zwyczajnym.
Na ławeczce pozostaje ciepły ślad jej
dłoni, a na korze czuły dotyk jej
palców.
A w kałuży jej ślad weselszy niż
tęcza na niebie.
Zgodę na uwolnienie westchnienia z
piersi może tylko jej niespokojna
dusza.
Wolnym gołębicom nigdy nie wolno
nic robić wbrew sobie.
A ludzie nie mają prawa zamykać ich
w złotych klatkach.
Więc staje dziewczyna w czarnym
płaszczu na wzgórzu gdzie wiatr
ucieka na wszystkie cztery strony
świata i leci z nim tańczyć walca na
strunach utkanych z pajęczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:32, 18 Mar 2007    Temat postu:

Ze śniegiem
róż czerwonych
"Choć jeszcze dziś i jutro
u ciebie zostać mogę,
Skoro zaświta trzeci dzień,
Ja ruszyć muszę w drogę."

"A kiedy do mnie wrócisz,
Najdroższy mój chłopczyno,
Czerwone róże rwać,
Popijać chłodne wino?"

"Ze śniegiem róż czerwonych
I dżdżem chłodnego wina,
Dopiero wtedy mnie
Doczekasz się jedyna."

W ogródku swego ojca
Zapadła w sen dziewczyna
I miała sen, że pada deszcz
Z ochłodzonego wina.

A kiedy się zbudziła,
Jej sny bez śladu znikły
I tylko kwitły róże,
Nad śpiącą róże kwitły.

Więc domek zbudowała
Z zielonej koniczyny,
Wypatrywała śniegu z róż,
Jako jej rzekł jedyny.

Pokryła żółtą lilią dach
I żółtą woskowiną,
Aby się pod nich schować,
Gdy spadnie chłodne wino.

A skoro dom był gotów,
Wypiła wino Boże
I w dłoń ujęła wianek z róż
I senna poszła w łoże.

I wszedł do jej ogrodu
Wróciwszy się chłopczyna,
Niosący wianek z róż
I w ręku puchar wina.

Aż tutaj leży wzgórek
I nogi mu podcina.
Spadł śnieg czerwonych róż
I deszcz chłodnego wina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalia
Expert
<font color=blue><b>Expert</b>



Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 8539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:32, 18 Mar 2007    Temat postu:

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy
Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny

Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata
Nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata

Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy
Dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy

Wczoraj, kiedy Twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno
Tak mi było, jakby róża przez otwarte wpadła okno

Dziś, kiedy jesteśmy razem, odwróciłam twarz ku ścianie
Róża? Jak wygląda róża? Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne

Uśmiechnięci, współobjęci spróbujemy szukać zgody
Choć różnimy się od siebie jaj dwie krople czystej wody


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ...::SAMOTNI::... Strona Główna -> Dział Natalki (Poezje) Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002 Christina Richards, phpBB 2 Version by phpBB2.de
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
 
Regulamin